Tylko Prawda

Page 1

ABP

G EO RG GÄNSW EI N

i Saver io G ae ta

Tylko Prawda

Moje życie u boku Benedykta XVI

przełożyły

Anna Gogolin

Agnieszka Zielińska

Wydawnictwo Esprit

Originally published under the title

nient ’ altro che la verità . La mia vita al fianco di Benedetto xvi

Copyright © 2023 by Georg Gänswein and Saverio Gaeta, Published by arrangement with The Italian Literary Agency

Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo Esprit 2023

Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2023

All rights reserved

Projekt okładki: Cecilia Flegenheimer / Marzia Bernasconi for © Mondadori Libri S.p.A.

Zdjęcie okładkowe: © Catholic Press Photo srl

redakcja: Lidia Kozłowska, Agnieszka Zielińska

korekta: Monika Nowecka, Krystyna Stobierska

Skład i łamanie: Kamil Gorlicki

i SB n 978-83-67530-76-7

Wydanie i, Kraków 2023

druk i oP rawa: Drukarnia im. A. Półtawskiego

w ydawnictwo eSP rit SP Z o.o.

ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków

tel. / fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19

e-mail: [email protected]

[email protected]

[email protected]

Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl

Prolog

W lutym 2003 roku kard. Joseph Ratzinger zaproponował mi, żebym został jego osobistym sekretarzem. Przedstawiając moją nową funkcję członkom Kongregacji Nauki Wiary, zaznaczył wówczas, że obaj jesteśmy tam jedynie „tymczasowo”, a ponieważ ta osobliwa definicja wprawiła słuchaczy w zdumienie, wyjaśnił, że zamierza możliwie jak najszybciej zrzucić ciężkie jarzmo, które jako prefekt Kongregacji dźwigał przez dwie dekady. Oto co właściwie oznaczało słowo „tymczasowo”: on miał pozostać prefektem przez niedługi czas, a ja równie krótko miałem być jego sekretarzem.

W rzeczywistości zapowiadane „prowizorium” zmieniło się w stałą obecność. Tak było przez wiele lat, do dnia, gdy odszedł. 1 marca 2003 roku zostałem jego osobistym sekretarzem i pełniłem tę funkcję przez kolejne dwa lata jego przewodniczenia byłemu Świętemu Oficjum, do śmierci Jana Pawła ii w kwietniu 2005 roku. Pozostałem na stanowisku przez osiem lat jego pontyfikatu, do abdykacji w 2013 roku, a także później, w ostatnich latach jego życia jako papieża seniora. Dzięki tym doświadczeniom miałem sposobność

5 Prolog

poznać prawdziwe oblicze jednego z czołowych bohaterów minionego stulecia, nazbyt często oczernianego przez media i antagonistów, którzy nazwali go pancernym kardynałem (Panzerkardinal) czy rottweilerem Pana Boga, aby zdyskredytować przekonania, które w gruncie rzeczy były wyrazem jego żarliwej wierności tradycji i Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, a także próbą obrony wiary katolickiej.

To niełatwe zadanie, połączone z funkcją prefekta Domu Papieskiego, pełnioną już za pontyfikatu papieża Franciszka, umożliwiło mi udział we wszystkich najważniejszych wydarzeniach z ostatnich dwóch dekad życia Kościoła. Chwile radości przeplatały się z chwilami smutku, a entuzjazm z mozołem. Problemów nie brakowało; wystarczy przypomnieć plagę seksualnych nadużyć wśród księży czy watykańskie kłopoty z finansami. Lecz przeżyłem również piękne i cenne chwile, dowodzące żywej wiary młodych ludzi na całym świecie, która pozwala patrzeć z nadzieją na przyszłość Kościoła.

Poniższe stronice są osobistym świadectwem wielkości dobrodusznego człowieka, znakomitego uczonego, kardynała i papieża, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii współczesnej i który zasługuje na to, aby zapamiętano go jako świetlany przykład kompetencji teologicznych, jasności doktrynalnej i profetyckiej mądrości. Jest to także opowieść naocznego świadka usiłująca rzucić nowe światło na niezrozumiane aspekty jego pontyfikatu i opisać od wewnątrz, czym w istocie jest „watykański świat”.

Wieloletnia znajomość watykańskich hierarchów napełniła mnie niezachwianym przekonaniem: każdy członek kolegium kardynalskiego ma – skrzętnie skrywaną w umyśle i sercu – świadomość, że pewnego dnia Chrystus mógłby go poprosić, aby został Jego wikariuszem na ziemi. Zarazem jednak zdałem sobie sprawę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie zabiega o zwierzchnictwo nad Stolicą Piotrową, wiedząc, z jak wielkim zaangażowaniem fizycznym i, przede wszystkim, duchową odpowiedzialnością wiąże się ten urząd. Tego rodzaju myśli są więc starannie odsuwane, a działania mają zażegnywać wszelkie „niebezpieczeństwo”.

Oto spostrzeżenia, jakie przychodzą mi do głowy, kiedy sięgam pamięcią do 14 lutego 2003 roku. Kardynał Joseph Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, ogłosił wówczas coś, co dotyczyło mnie osobiście i co w radykalny sposób odmieniło moje życie. Właśnie trwała przerwa w pracach kongresu, który odbywał się co piątek rano i w ramach którego każdy członek Kongregacji przedstawiał zwierzchnikom zgłębiane w danym okresie kwestie. Dwa dni wcześniej

7 n ie SZ tam P
P
Stynowany” 1
owy „
rede
Niesztampowy „predestynowany”
Wieczna tymczasoWość

ogłoszono, że Josef Clemens, który od blisko dwudziestu lat pełnił funkcję sekretarza kard. Ratzingera, został nominowany na podsekretarza Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego (25 listopada tego samego roku Jan Paweł ii miał powierzyć mu urząd sekretarza Papieskiej Rady ds. Świeckich, wynosząc go tym samym do godności biskupa).

Popijaliśmy kawę, gawędząc w małych grupach, gdy Ratzinger poprosił o chwilę uwagi, odchrząknął i w imieniu wszystkich obecnych powinszował Clemensowi awansu. Przy okazji serdecznie podziękował mu za pracę dla Kongregacji i dla samego prefekta. Potem uśmiechnął się jowialnie i przywoławszy mnie gestem, oświadczył: „Wszyscy znacie ojca Giorgia (taki przylgnął do mnie przydomek). Kazałem mu podejść, żebyście mogli zobaczyć przed sobą nieco provvisori [tymczasowości – przyp. tłum.]”. Rozległ się szmer, bo wskutek niemieckiego akcentu kardynała ten i ów usłyszał „professori”, co wzbudziło powszechne zaciekawienie. Ratzinger spostrzegł, że mimowolnie spowodował zamieszanie, i natychmiast wyjaśnił: „Nie, użyłem słowa «provvisori», ponieważ Georg zostaje moim osobistym sekretarzem, ale z wiadomych przyczyn będzie nim krótko. Jak dobrze wiecie, pełnię funkcję prefekta od dwudziestu jeden lat i wielokrotnie sugerowałem Janowi Pawłowi ii , żeby zgodnie z panującymi zasadami pozwolił mi przejść na emeryturę. Ukończyłem już siedemdziesiąty piąty rok życia. Pozostaje mi tylko czekać, aż papież Wojtyła w oficjalnym liście zaakceptuje moją prośbę”.

8 tylko P rawda

Błoga nieświadomość – taką mniej więcej wymowę miały szepty, jakimi przyjęto tę informację. Jakkolwiek kardynał głęboko wierzył w to, co mówił, nikt nie miał najmniejszych wątpliwości, że rzeczony list nie tylko nie dotrze do adresata, ale i nigdy nie zostanie napisany. Gdy jakiś czas później kardynał wspomniał w prywatnej rozmowie o spóźniającej się odpowiedzi, dla rozładowania napięcia doradziłem mu żartobliwie, żeby upomniał się o nią podczas któregoś z popołudniowych spotkań, jakie w każdy piątek odbywał z Janem

Pawłem ii , a przy okazji poskarżył się na usługi pocztowe, które na linii Pałac Apostolski-Święte Oficjum zdawały się szwankować. On jednak posłał mi lekki uśmiech i zamilkł. Zrozumiałem, że nie ma ochoty wdawać się w dyskusję, i od tamtej pory powstrzymywałem się od tego rodzaju komentarzy.

Po raz kolejny okazało się, że Ratzinger – jak żartobliwie mówiliśmy między sobą – żyje trochę „poza granicami (kościelnego) świata”, w wymiarze dalece bardziej eterycznym niż pozostali kardynałowie. Zdawał się nie wiedzieć, że wielu purpuratów upatrywało w nim pewnego kandydata do zwycięstwa w zbliżającym się wielkimi krokami konklawe. A może chciał w ten sposób przezwyciężyć lęk, że słuchy, jakie od pewnego czasu krążyły w Watykanie, staną się faktem… W każdym razie nie myślał o tej możliwości i wcale jej nie pragnął. Był przekonany, że udało mu się uporządkować różne sprawy i niejako utorować drogę swojemu następcy.

Przenosiny Clemensa i parę roszad wśród członków Kongregacji (Charles Scicluna przejął wówczas funkcję promotora

9 n
SZ
P
ie
tam
owy „ P rede Stynowany”

sprawiedliwości) to nie wszystko. 10 grudnia 2002 roku Tarcisio Bertone, który od 1995 roku piastował urząd sekretarza Kongregacji, ściśle współpracując z prefektem, został nominowany na arcybiskupa Genui. Oficjalnie władzę nad diecezją przejął 2 lutego 2003 roku. 16 lutego w liście do Esther Betz, znajomej z czasów Soboru, która pracowała w Rzymie

jako korespondentka dla niemieckiej gazety, kard. Ratzinger mógł sobie pozwolić na bezpośredni komentarz: „Trudno się dziwić, że pogłoski się mnożą, a moja misja dobiega końca.

Z Bożą pomocą znaleźliśmy nowych, odpowiednich ludzi. Cieszyłbym się, wiedząc, że nastaną dla mnie spokojniejsze czasy”.

Biskup Bruno Fink – sekretarz Ratzingera w czasach, gdy ten był arcybiskupem Monachium, a także w ciągu

dwóch pierwszych lat w Kongregacji, do Bożego Narodzenia 1983 roku – napisał we wspomnieniach, że w lutym 1982 roku, wkrótce po przyjeździe do Rzymu, kardynał wyjawił mu, iż zamierza pozostać prefektem maksymalnie przez dwie pięcioletnie kadencje. Potem pragnął powrócić do domu, który wybudowano dla niego w Pentling, nieopodal Ratyzbony, aby poświęcić się pisaniu dzieł teologicznych. 25 listopada 1991 roku, w dziesiątą rocznicę nominacji, poprosił Jana Pawła ii o zwolnienie go z uciążliwych obowiązków, tłumacząc, że śmierć siostry Marii, która nastąpiła 2 listopada, pozbawiła go bezcennego towarzystwa, a wylew krwi do mózgu, jaki przeszedł we wrześniu, spowodował poważne problemy z lewym okiem i ogólne osłabienie.

10 tylko P rawda

Jednakże papież nie chciał o tym słyszeć i przedłużył mandat

Ratzingera o kolejnych pięć lat.

Na przełomie 1996 i 1997 roku, gdy skończyła się jego trzecia kadencja i wkroczył w siedemdziesiąty pierwszy rok życia, kardynał wykonał ruch, który trochę naiwnie uznał za niezawodny: dyskretnie zasugerował Karolowi Wojtyle, aby mianował go archiwistą i bibliotekarzem Świętego Kościoła Rzymskiego. W tamtym czasie dużo mówiło się o zmianach w tajnych archiwach i Bibliotece Watykańskiej. Kardynał Luigi Poggi, zbliżający się do osiemdziesiątych urodzin, miał ustąpić ze stanowiska. Kilka tygodni później salezjanin

Raffaele Farina, który 25 maja 1997 roku został prefektem

Biblioteki (i który w 2007 roku odebrał z rąk Benedykta  XVi nominację kardynalską), spotkał się z Ratzingerem.

Kardynał wypytywał go o obowiązki bibliotekarza; udając obojętność, zdawał się rozkoszować cudowną wizją „emerytury” pośród książek i ważnych dokumentów historycznych.

Jednak Jan Paweł ii i tym razem ostudził jego zapały, nie biorąc pod uwagę tej kandydatury. 25 czerwca 2007 roku Benedykt  XV i odwiedził Bibliotekę i w przypływie nostalgii wyznał kard. Jeanowi-Louisowi Tauranowi: „Przyznaję, że w wieku siedemdziesięciu lat gorąco pragnąłem, żeby umiłowany Jan Paweł ii pozwolił mi poświęcić się studiom i poszukiwaniu interesujących dokumentów i pism, które tak troskliwie przechowujecie, prawdziwych arcydzieł, przybliżających nam dzieje ludzkości i chrześcijaństwa. Pan miał jednak co do mojej osoby inne plany”.

11
SZ
n ie
tam P owy
P rede Stynowany”

Ufając o patrzności

Jan XX iii już jako młody człowiek uznał za swoje motto słowa św. Franciszka Salezego: „O nic nie prosić, niczego nie odmawiać”. Tę maksymę można by równie dobrze odnieść do kard. Ratzingera, który 9 sierpnia 1997 roku napisał w liście do przyjaciółki, wzmiankowanej już Betz: „Niczego nie planuję (tak naprawdę nigdy nie planowałem). Zdaję się na Opatrzność, która nie była dla mnie zła, chociaż wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażałem”.

Paweł Vi już w czasach Soboru Watykańskiego ii zaczął mu się ukradkiem przyglądać. Ratzinger robił wówczas karierę akademicką i publikował wyśmienite eseje, przeświadczony, że będzie się tym zajmował do końca swoich dni. Pragnąc podtrzymać jego związki z Rzymem, papież w 1969 roku ustanowił go jednym z trzydziestu członków nowo powstałej Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Takie znakomitości, jak Hans Urs von Balthasar, Carlo Colombo, Yves Congar, Henri de Lubac, Jorge Medina Estévez czy Karl Rahner miały się odtąd spotykać parę razy do roku pod egidą Kongregacji Nauki Wiary.

Papież Montini uważał Ratzingera nie tylko za rzetelnego teologa, lecz także za wartościowego duszpasterza. W istocie w 1975 roku zaproponował mu poprowadzenie rekolekcji w Watykanie. „Nie ufałem mojemu włoskiemu ani mojemu francuskiemu na tyle, żeby poważyć się na takie przedsięwzięcie, dlatego odmówiłem”, wyjawił kardynał

12 tylko P rawda

po pewnym czasie. Jego miejsce zajął karmelita Anastasio

Ballestrero, arcybiskup Bari i Turynu, mianowany później kardynałem. W 1976 roku rekolekcje poprowadził z kolei kardynał z Krakowa, Karol Wojtyła. W 1983 roku Ratzinger

wrócił, że się tak wyrażę, do łask. Jan Paweł ii zaproponował mu wtedy rolę rekolekcjonisty i tym razem propozycja została przyjęta.

Kiedy 24 lipca 1976 roku kard. Julius Döpfner nieoczekiwanie zmarł na zawał, Paweł Vi nie miał wątpliwości, kogo powinien wybrać z trójki przedstawionych mu kandydatów.

25 marca 1977 roku postanowił nominować arcybiskupa

Monachium i Fryzyngi, czterdziestodziewięcioletniego Josepha Ratzingera, który jeszcze nie zdążył oswoić się z sakrą biskupią, gdy dotarła do niego wiadomość o nominacji kardynalskiej. 28 maja 1977 roku w katedrze w Monachium odbyła się uroczystość przyjęcia sakry. Ratzinger dał wówczas do zrozumienia, że dobrze wie, jaka spocznie na nim odpowiedzialność:

Biskup nie działa we własnym imieniu, ale jest zaufanym przedstawicielem kogoś innego, Jezusa Chrystusa i Kościoła. Nie jest administratorem, zwierzchnikiem z własnej inicjatywy, wprost przeciwnie: reprezentuje kogoś, za kogo ręczy. Nie może więc beztrosko zmieniać zdania i opowiadać się to po jednej, to znów po drugiej stronie, w zależności od tego, co w danej chwili wydaje mu się bardziej korzystne. Nie ma rozpowszechniać prywatnych opinii, tylko przesłanie, które jest większe

13 n ie SZ
P
P
Stynowany”
tam
owy „
rede

od niego. Wierność jest jego misją i na jej podstawie zostanie osądzony.

Na konsystorzu z 27 czerwca 1977 roku nie było tłumów: poza Josephem Ratzingerem zjawili się jedynie teolog Domu Papieskiego, Mario Luigi Ciappi, przewodniczący

Papieskiej Komisji „Iustitia et pax”, Bernardin Gantin, arcybiskup Florencji, Giovanni Benelli, a także administrator apostolski archidiecezji praskiej, František Tomášek, nominowany poprzedniego roku. Dla Pawła V i był to dość osobliwy konsystorz: w 1976 roku zebrało się dwudziestu jeden kardynałów, a w 1969 roku – aż trzydziestu czterech. W latach 1965 i 1967 było ich dwudziestu siedmiu, a w 1973 roku – trzydziestu.

Za papieską decyzją niewątpliwie stała chęć jak najszybszego wyniesienia do godności kardynalskiej byłego zastępcy sekretarza stanu, Benellego, który zaledwie 3 czerwca został arcybiskupem Florencji. Nie bez znaczenia były tu prawdopodobnie naciski ze strony wpływowych przedstawicieli Kurii Rzymskiej, którym nie podobały się określone decyzje, wykorzystane przez papieża Montiniego dla ukrócenia ambicji pewnych ludzi. Ratzinger otrzymał nominację –do czego być może przyczynił się sam Benelli – ponieważ diecezja w Monachium od pierwszych lat XX wieku była siedzibą kardynałów. Co więcej, papież nie chciał wyłaniać purpuratów wyłącznie spośród przedstawicieli Kurii.

Wspominając tamte wydarzenia, Ratzinger kładł nacisk na wielką serdeczność, z jaką przyjęli go członkowie diecezji:

14 tylko P rawda

Przy wręczeniu biretu miałem znaczną przewagę nad pozostałą czwórką świeżo upieczonych kardynałów. Żaden z nich nie miał przy sobie wielkiej rodziny. Benelli przez długi czas pracował w Kurii i we Florencji nie znano go zbyt dobrze, toteż z toskańskiej stolicy przyjechali nieliczni wierni; Tomášek – w związku z żelazną kurtyną – nie miał żadnego towarzystwa; Ciappi był teologiem, który zawsze pracował na swojej „wyspie”, Gantin z kolei pochodził z Beninu, a podróż z Afryki do Rzymu była nie lada wyzwaniem. Ja miałem wokół siebie wielu ludzi: aulę niemal w całości wypełniali przybysze z Monachium i Bawarii. Zebrałem bardziej gromkie oklaski niż inni, a papież nie ukrywał zadowolenia z faktu, że jego wybór w jakiś sposób zyskał uznanie.

W wygłoszonym przy tej okazji przemówieniu Paweł Vi wyjaśnił, że najważniejszym przymiotem nowych kardynałów jest „absolutna wierność, dowiedziona w okresie posoborowym, obfitującym w dobroczynny ferment, lecz także w podziały, poprzez nieustającą dyspozycyjność, codzienną posługę i bezwarunkowe oddanie Chrystusowi, Kościołowi i papieżowi, bez ustępstw, bez wahań, bez kompromisów”. Zwracając się do Ratzingera, ojciec święty powiedział, że jego „znakomite wywody teologiczne, głoszone na prestiżowych uniwersytetach niemieckich i w rozlicznych wartościowych publikacjach, pokazały, że badania z zakresu teologii – prowadzone pod szyldem fides quaerens intellectum – nie mogą i nie powinny abstrahować od głębokiego,

15 n
SZ
P
P
ie
tam
owy „
rede Stynowany”

dobrowolnego, twórczego zaangażowania w Urząd Nauczycielski, który w autentyczny sposób interpretuje i głosi Słowo Boże”.

Dwadzieścia sześć lat wcześniej, na obrazku upamiętniającym mszę prymicyjną, Ratzinger kazał wydrukować werset 1, 24 z Drugiego Listu św. Pawła do Koryntian, przedstawiając samego siebie jako jednego z „współtwórców radości waszej” (adiutores gaudii vestri)1. Gdy trzeba było wybrać motto na herb biskupi, doszło do dość znaczącej zmiany. Wybór padł wówczas na ósmy werset Trzeciego Listu św. Jana

Apostoła: „współpracownik prawdy” (cooperatores veritatis).

Na kartach autobiografii Ratzinger uzasadnił swoją decyzję pragnieniem oddania ciągłości,

jaka zachodzi między moim poprzednim zadaniem a nową funkcją. Przy wszystkich różnicach zawsze chodzi o to samo: podążać za prawdą i być na jej usługach. Prawda

zniknęła z dzisiejszego świata, ponieważ wydała się być za wielka dla ludzi, a tymczasem wszystko upada, gdy nie ma prawdy. „Gdy nie ma prawdy” – hasło to wydaje mi się być na czasie jako nowoczesne w dobrym znaczeniu tego słowa 2 .

1 Cytaty biblijne podano za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. 5, Poznań 2015. Wszystkie przypisy, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą od tłumaczy.

2 J. Ratzinger, Moje życie, oprac. wersji polskiej: ks. W. Wiśniowski SSP, Częstochowa 2005, s. 139.

16 tylko P rawda

Kiedy w styczniu 2013 roku, w przededniu przyjęcia sakry biskupiej, sam też musiałem wybrać motto na herb, nie zastanawiałem się zbyt długo. Benedykt XVi podzielił się ze mną kilkoma przemyśleniami na temat tego, czym dla niego jest prawda i jak starał się osiągnąć to, co sobie założył jako „współpracownik prawdy”. Toteż moją uwagę przykuł werset 18, 37 z Ewangelii według św. Jana: „Dać świadectwo prawdzie” (Testimonium perhibere veritati). To, że papież poparł tę decyzję i otwarcie ją pochwalił, było dla mnie, rzecz jasna, powodem do radości.

Na herbie zamieściłem również wizerunek smoka pokonanego przez św. Jerzego, męczennika z iV wieku, który według Złotej legendy uśmiercił ku chwale Chrystusa przerażającego potwora i nawrócił prześladowany przezeń lud. To starcie stało się później symbolem walki Dobra ze Złem. Niekiedy pozwalałem sobie nawet na żartobliwe uwagi, mówiąc papieżowi, że podczas gdy mój patron stanął w szranki ze smokiem i pokonał go, on sam musiał zadowolić się św. Korbinianem i jego niedźwiedziem! W istocie, kard. Ratzinger ozdobił swój arcybiskupi herb trzema symbolami. Był wśród nich koronowany Maur, od dawien dawna kojarzony z biskupstwem Fryzyngi („Nie wiadomo, co on właściwie reprezentuje: dla mnie jest wyrazem uniwersalności Kościoła, który nie zna podziałów rasowych ani klasowych, ponieważ wszyscy «stanowimy jedność» w Chrystusie” – wyjaśnił), a także muszla („Znak, że jesteśmy pielgrzymami, a zarazem nawiązanie do legendy o tym, jak św. Augustyn łamał sobie głowę nad tajemnicą Trójcy; pewnego dnia ujrzał na plaży

17
SZ
P
P
n ie
tam
owy „
rede Stynowany”

dziecko, które muszlą nabierało wodę z morza i przelewało ją do niewielkiego dołka, a po chwili usłyszał: «W takim samym stopniu, w jakim woda morska może zmieścić się w tym dołku, twój umysł może zgłębić tajemnicę Boga»”). Trzeci symbol nawiązywał do św. Korbiniana, założyciela i patrona diecezji. 9 września 2006 roku, podczas podróży apostolskiej do Monachium, Benedykt XVi wyjawił, co skłoniło go do takiego wyboru: „W legendzie o nim już w czasach dzieciństwa urzekła mnie opowieść o tym, jak to niedźwiedź rozszarpał zwierzę, którego święty dosiadał podczas podróży przez Alpy. Korbinian surowo go wyłajał i za karę objuczył całym bagażem, żeby go zaniósł aż do Rzymu”.

Powiedział:

W 1977 roku […] przypomniałem sobie interpretację wersetów 22–23 z Psalmu 72, którą św. Augustyn stworzył w położeniu bardzo zbliżonym do mojego, na krótko przed przyjęciem święceń kapłańskich i biskupich. Widząc w słowach „byłem przed tobą jak juczne zwierzę” (po łacinie iumentum) odniesienie do zwierzęcia pociągowego, którego w Afryce Północnej używano wówczas do pracy na roli, odnalazł w owym iumentum samego siebie, zwierzę pociągowe Boga; zobaczył siebie jako kogoś, kto dźwiga brzemię obowiązku, sarcina episcopalis. W kontekście tejże myśli biskupa z Hippony niedźwiedź św. Korbiniana nieustająco mnie zachęca, abym pełnił swoją posługę z radością i ufnie – teraz, na nowym stanowisku, jak trzydzieści lat temu – każdego dnia mówiąc „tak” Bogu.

18 tylko P rawda

Papież zakończył wywód wysublimowaną ironią: „Niedźwiedź św. Korbiniana odzyskał w Rzymie wolność. W moim przypadku Pan zdecydował inaczej”.

„ s praW iedli W y prorok”

W sierpniu 1977 roku Ratzinger spędził kilka tygodni w seminarium w Bressanone. Kardynał Albino Luciani, patriarcha Wenecji, piastował wówczas urząd przewodniczącego konferencji episkopatu regionu Triveneto (w którego skład wchodzi również Trydent-Górna Adyga). Dowiedziawszy

się, że młody kardynał przebywa w okolicy, postanowił go odwiedzić. Miał wysokie mniemanie o jego dziełach teologicznych, w szczególności o komentarzu do konstytucji soborowej Lumen gentium. Rozmawiali po włosku. Ratzinger uczył się tego języka w trakcie Soboru, wykorzystując płyty winylowe, nie władał nim jednak biegle. Znajomość udoskonalił po przybyciu do Rzymu, kiedy zaczął posługiwać się włoszczyzną na co dzień.

Było to pierwsze spotkanie Ratzingera i Lucianiego. Ratzinger wspominał potem w jednym z wywiadów, że dzięki niemu miał sposobność podziwiać wielką prostotę Lucianiego i jego niebywałą kulturę. „[Luciani] opowiedział mi, że dobrze zna miejsca, które jako dziecko odwiedziłem z mamą, gdy udaliśmy się na pielgrzymkę do sanktuarium Matki Bożej z Pietralby, do klasztoru włoskojęzycznych serwitów, położonego na wysokości tysiąca metrów i tłumnie odwiedzanego przez wiernych z Wenecji Euganejskiej”.

owy „

19
SZ
P
P
n ie
tam
rede Stynowany”

16 sierpnia 1977 roku, głosząc kazanie podczas uroczystości upamiętniającej św. Rocha, patriarcha Luciani nawiązał do spotkania z Ratzingerem:

Kilka dni temu złożyłem gratulacje kard. Ratzingerowi, nowemu arcybiskupowi Monachium: w katolickich Niemczech, które sam krytykuje jako częściowo dotknięte niechęcią do Rzymu i papiestwa, miał on odwagę głośno powiedzieć, że „Pana należy szukać tam, gdzie jest Piotr”. Odniosłem wówczas wrażenie, że jest sprawiedliwym prorokiem. Nie każdy, kto pisze i przemawia, ma dzisiaj tę samą odwagę; idąc z prądem, bojąc się wydać zacofanymi, niektórzy przyjmują Credo, jakie Paweł Vi wypowiedział w 1968 roku, na zakończenie Roku Wiary, w okrojonej formie, krytykują papieskie dokumenty i bez przerwy mówiąc o wspólnocie Kościoła, nie zająkną się ani słowem o papieżu jako o punkcie odniesienia dla wszystkich, dla których wspólnota Kościoła rzeczywiście jest ważna. Inni, bardziej niż proroków, przypominają przemytników: wykorzystują swoją pozycję, żeby sprzedawać jako doktrynę Kościoła coś, co jest albo czysto prywatną opinią, albo doktryną wypaczoną przez odstręczające ideologie, potępiane przez Urząd Nauczycielski.

Do kolejnego spotkania doszło dopiero latem 1978 roku, z okazji konklawe po śmierci papieża Montiniego, który zmarł 6 sierpnia. Z tego, co wywnioskowałem, szacunek względem

Lucianiego kazał wówczas Ratzingerowi dołączyć do grona

20 tylko P rawda

tych, którzy uznali go za godnego następcę św. Piotra. Został wybrany 26 sierpnia, po zaledwie czterech głosowaniach. 3 września, gdy uroczyście obchodzono początek pontyfikatu, Luciani i Ratzinger rozmawiali na temat zbliżającej się podróży kardynała do Ekwadoru. W istocie, 1 września Jan Paweł i napisał list, jeden z pierwszych w swojej papieskiej karierze, w którym mianował arcybiskupa Monachium i Fryzyngi specjalnym wysłannikiem na kongres mariologiczny w Guayaquil. W tamtych latach diecezje niemiecka i ekwadorska nawiązały współpracę i to miejscowy arcybiskup, Bernardino Echeverría Ruiz, zasugerował kandydaturę Ratzingera.

Powodowany czymś więcej niż zwykłą w takich przypadkach uprzejmością, papież Luciani pisał:

Pragniemy w jakiś sposób uczestniczyć w tych uroczystościach, żeby nadać im większej wagi i splendoru. Toteż mocą tego listu wybieramy Cię, mianujemy i ogłaszamy naszym specjalnym wysłannikiem, abyś w naszym imieniu i z naszego mandatu wziął udział w tychże obchodach.

Twoja znajomość świętej doktryny wybija się wysoko ponad przeciętność, poza tym wiemy, że płoniesz miłością do Matki Chrystusa Zbawiciela i naszej Matki. Nie ulega przeto wątpliwości, że wypełnisz powierzoną sobie misję roztropnie, mądrze i z powodzeniem.

Chcąc jeszcze wyraźniej okazać swoją przychylność, 24 września Jan Paweł i przesłał członkom kongresu wiadomość,

21 n ie SZ
P
P
Stynowany”
tam
owy „
rede

zachęcając, aby uczynili motto „Ekwador, przez Maryję do Chrystusa” „programem życia i działań apostolskich: niechaj Maryja, Matka Chrystusa, Matka Kościoła, najczulsza Matka każdego z nas, zawsze będzie waszym wzorem, waszą przewodniczką, waszą wędrówką ku starszemu Bratu i Zbawcy wszystkich ludzi, Jezusowi”. Ratzinger odczytał to przesłanie publicznie i w imieniu wszystkich wiernych podziękował papieżowi za jego troskę i wsparcie.

Wieść o śmierci Jana Pawła i głęboko nim wstrząsnęła. Dowiedział się o niej w dość osobliwy sposób:

Spałem w pałacu biskupim w Quito. Nie zamknąłem drzwi, ponieważ w siedzibie biskupstwa czuję się jak w ramionach Abrahama. Była głęboka noc, kiedy do mojego pokoju wpadła smuga światła, a w progu stanął człowiek w karmelitańskim habicie. Nieco oszołomiło mnie światło i ta odziana w posępną szatę postać, wyglądająca jak ktoś, kto przynosi złe wieści. Nie byłem pewien, czy rzeczywiście się obudziłem. Ostatecznie okazało się, że był to biskup pomocniczy Quito, Alberto Luna Tobar. Powiadomił mnie, że papież nie żyje.

6 października 1978 roku, odprawiając w Monachium nabożeństwo za duszę papieża, Ratzinger dał wyraz odczuciu, które Franciszek potwierdził 4 września 2022 roku, poprzez beatyfikację Jana Pawła i : „Jedynym wyrazem wielkości w Kościele jest świętość. Święci są jak kolumny światła, które wskazują nam drogę. Od tej pory on również zalicza

22 tylko P rawda

się do takich kolumn. To, co zostało nam dane na zaledwie trzydzieści trzy dni, emanuje światłem, którego nic nam już nie odbierze”. George Weigel napisał w biografii Wojtyły, że Ratzinger poczynił mu następujące wyznanie: „Byliśmy przekonani, iż wybór [Lucianiego] został dokonany zgodnie z wolą Bożą, a nie tylko w ludzki sposób… więc jeśli w miesiąc po wyborze zgodnie z wolą Bożą zmarł, Bóg chciał nam coś przez to powiedzieć”3. Wspominając konklawe, kardynał miał kiedyś powiedzieć:

Elekcja Lucianiego nie była błędem. Te trzydzieści trzy dni pontyfikatu miały w dziejach Kościoła określone znaczenie. Nagła śmierć utorowała drogę nieoczekiwanemu wyborowi. Wyborowi papieża spoza Włoch. Na poprzednim konklawe była o tym mowa, ale taka perspektywa wydawała się dość odległa, również z powodu pięknej postaci, jaką był Albino Luciani. Potem jednak okazało się, że potrzeba czegoś zupełnie nowego.

zW ycięski d U et

Kardynał Ratzinger wyruszył do Ekwadoru 19 września

1978 roku i pozostał tam do końca miesiąca. Właśnie w tamtych dniach delegacja polskich biskupów pod przewodnictwem prymasa Stefana Wyszyńskiego i kard. Karola Wojtyły

3 G. Weigel, Świadek nadziei. Biografia papieża Jana Pawła ii, tłum. J. Piątkowska, Kraków 2012, s. 324.

23
SZ
n ie
tam P owy
P rede Stynowany”

przybyła do Niemiec, żeby spotkać się z lokalnym duchowieństwem. Był to wynik długotrwałego procesu, który rozpoczął się trzynaście lat wcześniej, 18 listopada 1965 roku, listem polskich biskupów obecnych na Soborze Watykańskim ii : „Wyciągamy do was, siedzących tu w ławach kończącego się Soboru, nasze ręce, udzielając wybaczenia i prosząc o nie”. Niemieccy biskupi odpowiedzieli 5 grudnia: „My również prosimy, żebyście zapomnieli i wybaczyli”.

Ratzinger i Wojtyła nie spotkali się przy tamtej okazji. Ich drogi nie skrzyżowały się również w czasach Soboru, mimo że obaj uczestniczyli wówczas w pracach redakcyjnych. W przyszłości prefekt miał powiedzieć:

Słyszałem oczywiście o jego dokonaniach filozoficznych i duszpasterskich i od dawna pragnąłem się z nim poznać.

Ze swej strony Karol Wojtyła czytał moje Wprowadzenie w chrześcijaństwo, a także przytaczał je w rekolekcjach, które w Wielkim Poście 1976 roku głosił dla Pawła Vi i Kurii. W duchu niejako czekaliśmy więc obydwaj na spotkanie ze sobą4.

Pierwsza sposobność nadarzyła się w październiku 1977 roku w trakcie Synodu Biskupów w sprawie katechezy, w którym obaj wzięli udział.

4 W. Rędzioch, Niezapomniany. Jan Paweł ii we wspomnieniach przyjaciół i współpracowników, Kraków 2015, s. 9.

Spis treści Prolog 5 1 Niesztampowy „predestynowany” 7 Wieczna tymczasowość 7 Ufając Opatrzności 12 „Sprawiedliwy prorok” 19 Zwycięski duet 23 Pies obronny czy promotor? 28 2 Filozof i teolog 37 Powinowactwo dusz 37 Cotygodniowe spotkanie 42 Niełatwe obowiązki prefekta 46 Jak dyrygent 54 Niepodważalne elementy wiary 59 3 Ostrze spada 65 Kampania wyborcza „na opak” 65 Wyzwanie rzucone w Subiaco 71 Błogosławieństwo z raju 77
Złudne prognozy 82 Ten czarny sweter 88 W winnicy Pana 94 List Schönborna 99 Dziennik i inne polemiki 104 4 Rodzina (papieska i nie tylko) 111 Bawarskie korzenie 111 Z Wprowadzeniem pod pachą 116 Na czas nieokreślony 122 Codzienna służba 126 W apartamentach papieskich 131 Trzech kamerdynerów 136 Inni członkowie rodziny 140 5 Przeszkody w trudnych rządach 147 Wieloaspektowe decyzje 147 Szacunek wobec ludzi 152 Wybór „numeru drugiego” 156 Między Instytutem Dzieł Religijnych a Katolickim Centrum Zdrowia 160 Niespodziewana zdrada 165 Zbiór ludzkich nieszczęść 171 Tajemnica Emanueli 177 6 Wszechstronne Magisterium 185 Ewangeliczna posługa Piotrowa 191 Posługa głoszenia 197
Miłość na pierwszym miejscu 203 Pod znakiem nadziei 207 Zgodnie z sercem Boga 213 Kapłaństwo to nie jest „praca zawodowa” 217 Dialog w służbie pokoju 221 Wolność przeżywania wiary 225 Między polityką a kulturą 229 Cytaty wyrwane z kontekstu 235 Polemiki i nieporozumienia 239 Niezrozumiałe ułaskawienie 242 7 Historyczna rezygnacja, która rozpoczęła nową epokę 247 Powody decyzji 247 W tajemnicy, małymi krokami 255 Zaskakujące ogłoszenie 260 Źródła idei ustąpienia 269 Nierozpoznane znaki 276 Pożegnanie z pałacem 282 Zejście ze sceny 293 8 Relacja pomiędzy dwoma papieżami 301 Wymagające połączenie 301 Z apartamentu do Domu św. Marty 308 Encyklika i wywiad 317 Zamieszanie z kard. Sarahem 326 Wyjaśnienia Benedykta 336 Prefekt przepołowiony 343
9 Wypełnione pracą milczenie w klasztorze 355 W rytmie modlitwy 355 Ciąg bezpodstawnych zarzutów 361 Rodzina ośrodkiem konfliktu 366 Wyrywki z listu 373 Przerwany proces pojednania 377 Od zawsze przeciwko wszelkim nadużyciom 382 Bezpodstawne oskarżenia z Monachium 390 „Proroctwa” na nasze czasy 395 Katecheza w rodzinie 404 Z ufnością do Boga 413 Posłowie 425

Książka, która wstrząsnęła światem i Watykanem

Wyznanie świadka życia Benedykta XVI

Arcybiskup Georg Gänswein przez wiele lat żył u boku Benedykta XVI : najpierw jako bliski współpracownik w Kongregacji Nauki Wiary, potem jako jego osobisty sekretarz w czasie pontyfikatu zakończonego zaskakującą abdykacją, wreszcie jako prefekt Domu Papieskiego, gdzie był świadkiem ostatnich lat życia papieża emeryta i udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych. Po śmierci Benedykta  nadszedł czas, aby powiedział całą prawdę o niegodnych oszczerstwach, którymi bezskutecznie próbowano rzucić cień na posługę papieża Ratzingera.

W bezpośredniej i szczerej relacji, wspomagany fachowym piórem watykanisty Saverio Gaety, arcybiskup rekonstruuje pontyfikat Benedykta XVI , który dla Kościoła katolickiego był bardzo ważnym czasem. Odpowiada także na pytania dotyczące wydarzeń, które wstrząsnęły Kościołem, takich jak afera Vatileaks czy relacje między papieżem emerytem a jego następcą Franciszkiem.

Tylko Prawda to szczere i bardzo osobiste świadectwo o jednym z największych papieży w historii. Przybliża nam nie tylko geniusz wybitnego teologa Kościoła katolickiego, lecz także jego pokorę, cichość i ogromny szacunek do drugiego człowieka. Ich wyrazem były między innymi głoszone „słabym głosem” do końca życia krótkie i głębokie homilie, z którymi dzięki tej publikacji będą mogli się zapoznać wszyscy wierni i czytelnicy.

Cena 54,90 zł (5% VAT )

www.esprit.com.pl

ISBN 978-83-67530-76-7

Patronat

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.